czwartek, 4 listopada 2010

czekając na sobotę





Film zrealizowany przez Irenę i Jerzego Morawskich, tych samych od serialu dokumentalnego wyświetlanego kilka lat temu na publicznej jedynce: Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym. Nikomu nie trzeba przypominać (tak sadze), ani pana Mończyka ani Klaudii czy też państwa Naturalnych. Totalny abstrakt, panienki chcą zrobić karierę na wybiegu a ze ten wybieg zamienia sie w walki w podrzędnych dyskotekach, wśród wiwatujących mężczyzn, to mało istotne, nie? Po wielu protestach wysyłanych do KRRiT, serial zdjęto, zarzucając twórcom szerzenie złych wzorców i innych bzdurnych rzeczy, że niby dziewczęta będą powielały zachowania tam przedstawiane, hi hi. Obecnie Rada jest najprawdopodobniej na urlopie, bo na MTV hulają Bliźniaczki albo inna Tila Tequila.

Zostawmy Stany i wróćmy do naszej rzeczywistości. Spojrzenie na wieś przez pryzmat ludzi „sztuki i kultury”, najczęściej przesycone jest tradycyjnym toposem arkadii, taki trochę raj na Ziemi, urozmaicony „cepeliadą”. W praktyce na ekranie są krówki, świnki, jakieś kury latające po podwórzu i oczywiście ludzie, prości, o gołębim sercu, trochę naiwni, ale sprawiedliwi i prawi, jakieś wyjątki od reguły są marginalne. W Czekając na sobotę utrwalany obrazek zostaje przekrzywiony, pokazani są ludzie, dobiegający dwudziestu lat, ewentualnie trochę starsi. Sensem życia jest zbliżająca się sobota (prawie Human Traffic, heh), piwo wypite pod rozwalającą się wiatą przystanku, zdobycie pieniędzy na impressskę no i przede wszystkim „zorganizowanie” sobie czasu tak, by DOTRWAĆ do weekendu, kiedy nie ma się pracy, zajęcia i czegokolwiek, co by mogło znormalizować i nadać jakiś ram 'zwyczajności' ciągnącej się, godzina za godziną, dobie. Bohaterowie wybierają najprostsze z możliwych dróg, stolarz przeznaczający połowę swojej wypłaty na weekendy w dyskotece: „ano piwko, kebabik dla nowo poznanej dziewczyny i portfel pusty, hehe” albo młoda dziewczyna, która po urodzeniu dziecka odkrywa, ze jej powołaniem jest TANIEC. Na dyskotece. Rozebrana, pozwala, by stado napalonych, prawdziwych(!) mężczyzn, dotykało ją, klepało po pupie, wsadzało rękę miedzy uda i nagrywało na telefon. Proces stygmatyzacji jaki tam zachodzi, sprawia, że podobnie jak w rodzinach patologicznych, trudno będzie się im z tego wyrwać, ba, oni się do tego przyzwyczaili, ich dzieci też się przyzwyczają i aspirowanie do czegoś innego nawet nie przyjdzie im do głowy.
Można zarzucać Morawskim, że dokument jest jednostronny, ale ma prowokować, zmuszać do jakieś dyskusji, niekoniecznie nad kondycja Polski „b”, bo tak naprawdę takie życie nie toczy się wyłącznie na wsi. Równie dobrze możnaby pokazać dyskotekę w dowolnym miasteczku czy nawet dużym mieście.. podobne rzeczy chyba dzieją się wszędzie. Tutaj efekt potęgują kontrasty, z jednej strony typowa polska religijność, z drugiej strony erotyczny taniec, tu brak perspektyw i bezrobocie, tam narkotyki i niezobowiązujący seks. Osią, wokół której toczy sie ich życie jest dyskoteka: Nokaut. Tak, ten dokument NOKAUTUJE. Doslownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz