czwartek, 9 września 2010

broken flowers




Schemat kina drogi, zazwyczaj prowadzi bohatera do  rozgryzienia swojego jestestwa, do zmierzenia się z prawdą o sobie,  do zgłębienia (hi hi) uniwersalnych prawd,  które rządzą otaczającym go światem.  Obrazy nurtu road movies czerpią z zakorzenionego w kulturze mitu podróży – w tym znaczeniu, wędrówka jaką odbywa bohater, weryfikuje jego samoświadomość, następuje przemiana duchowa i próżno doszukiwać się w tym pejoratywnych sensów.  Wyciąganie jakiś wniosków, zdobywanie doświadczenia, mądrości. Celem takich ‘wycieczek’ jest dotarcie do nowego (lepszego?) świata.  Urzeczywistnienie własnej utopii.
U Jarmuscha ten mityczny porządek zostaje wywrócony. Chociażby w takim Broken Flowers. Dobra, przeniosłam się w inny, trochę odrealniony wymiar, w którym pozorna lekkość, z jaka został przedstawiony watek główny (gdzie jesteś, synu mój, synu?), krzyżuje się z ciężką atmosfera, wyzierającą spod przeżyć  postaci grających, ale te ich wędrówki nie prowadza do żadnej odpowiedzi. Dostajemy klasyczna, sfingowana ‘wycieczkę’, jakby reżyser sam nie wierzył w skuteczność takich poszukiwań, jakby wychodził z założenia, ze tak czy siak, życie jest wiecznym taplaniem się w bezsensie.  I nie, to nie jest komedia,  odczytywanie filmów Jarmuscha przez ten pryzmat, to ten sam poziom żenady,  kiedy na  pytanie: twoja ulubiona polska komedia, pada odpowiedz: no wiesz.. coś z Koterskiego, Dzień Świra? Hihi. Dobrze, ze nie „Nic Śmiesznego”. Typowa ironia losu.
Aha, o najważniejszym bym zapomniała: film polecam. Zdecydowanie.

3 komentarze:

  1. Podoba mi się to głębsze spojrzenie na film. Jarmusch z dość nudnej tematyki wyszedł obronną ręką, ba, to jest jeden z najlepszych filmów, gdzie główny bohater musi zmierzyć się z przeszłością, która i tak wystawiła mu dość wysoki rachunek za swoją niewiedzę. Poza tym wiadomo Bill Murray po "między słowami" trzyma klasę i pozostaje na poziomie nieosiągalnym dla innych aktorów w jego wieku. Dołączam się do słów autorki tekstu: zdecydowanie polecam! Choć wątpię, żeby ktoś jeszcze tego nie widział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się właśnie, że "Między słowami" widział każdy, a BF jest niedoceniony i trochę w tle. Więc polecajmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałbym się nie zgodzić z pidżejem, jest wielu dobrych aktorów w wieku Murraya, a nawet starszych. a tematyka filmu jest bardzo ciekawa bo co może być ciekawszego od filmów poruszających tematykę naszego jestestwa, a jeżeli dochodzi się do takich wniosków jak Jarmusch w Broken Flowers to ja nie potrzebuję nic więcej do szczęścia. no może jakiegoś filmu allena.

    ps jesteś taka piękna i mądrą

    OdpowiedzUsuń