środa, 8 września 2010

pittbull





Pasjami mogę oglądac polskie filmy sensacyjne, poczawszy od psow skonczywszy na demonach wojny. Fascynuje mnie szablon wyciety z amerykanskich filmow: dobry glina i zly glina, historie ociekajace frazesem, z durnymi tekstami, w których skeczu dopelnia przerysowany watek milosny (ona zawsze na strazy czystości jego duszy), do tego jedyny w swoim rodzaju dźwięk meskich obcasow(w zagranicznych filmach, tego nie znajdziecie), zwiastujący niechybnie: oto nadchodza prawdziwi i naladowani testosteronem mężczyźni.
Dlatego, wybierając się na pittbulla(pamiętny 2005!), bylam nastawiona na schemat wyzej przedstawiony. I natknęłam się na mielizny. Vega zgrabnie poprowadzil zywoty policjantow, fakt, tylko co z tego, skoro z tego nic nie wynika? Zlepek scen, poszarpane historie i „autentyczna twarz polskiej policji”. Hihi. Tylko, ze to film fabularny a nie dokument.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz